Borowiec: "Ostatnie pieniądze, jakie miałem, wydałem, żeby obalić Rosłana"
Opublikowano: Aktualizacja:
Autor: Paweł Pawlacz
reklama
Przeczytaj również:
Informacje biłgorajskieWiedziałem, że mój jeden baner wygra batalię wyborczą z tysiącem banerów Janusza Rosłana (...). Ta gazetka z banerem zabrała Rosłanowi 1600 głosów, około 30 proc. poparcia. A ja tylko liczyłem na 5-10 proc. - mówił przed sądem Łukasz Borowiec oskarżony w biłgorajskiej aferze bilbordowej. W sądzie ze swojego postu zamieszczonego w kampanii wyborczej tłumaczył się również burmistrz Wojciech Gleń. Więcej tylko w Nowej Gazecie Biłgorajskiej.
reklama
Przed biłgorajskim sądem toczy się proces w głośnej w Biłgoraju "aferze billboardowej". Przypomnijmy. W czasie samorządowej kampanii wyborczej w Biłgoraju trzy razy pojawiły się banery ostro atakujące głównie ówczesnego burmistrza, Janusza Rosłana. Tuż przed wyborami samorządowymi w mieście kolportowano gazetkę "Wały Biłgorajskie", w której również oczerniono burmistrza. W związku z treściami na banerach Janusz Rosłan skierował prywatny akt oskarżenia przeciwko Łukaszowi Borowcowi (w rozmowie z Nową Gazetą Biłgorajską zgodził się na publikację nazwiska i wizerunku) byłemu radnemu powiatowemu w Biłgoraju, o którym głośno zrobiło się w całej Polsce w związku z aferą związaną z drukowaniem materiałów wyborczych kandydatów PiS w Aleksandrowie.
Gleń: Zmieściłem ten post. Nigdy nie dzwoniłem do Rosłana, zapytać, czy to prawda Przed sądem zeznawali już Janusz Rosłan, jego współpracownicy oraz zarządca Galerii Biłgorajskiej. Łukasz Borowiec do tej pory nie stawiał się osobiście w sądzie, ale korespondencyjnie składał wiele wniosków. - Wnoszę o przesłuchanie obecnego burmistrza, pana Wojciecha Glenia, na okoliczność, że ostatni punkt dotyczący skarbnika jest prawdziwy, bo to samo pan Gleń zamieścił na swoim Facebooku - napisał do sądu w jednym z wniosków Łukasz Borowiec.
13 listopada po raz pierwszy na sali rozpraw pojawił się oskarżony Łukasz Borowiec. Tego dnia w sądzie nie było oskarżyciela Janusza Rosłana ani jego pełnomocnika Marka Błaszczaka, którego tego dnia zastąpił mecenas Łukasz Bury. Borowiec składał wyjaśnienia. Długo i szczegółowo odnosił się kolejno do wszystkich punktów zawartych na banerach. Mówił o potencjalnych łapówkach, nepotyzmie, gnębieniu w ramach funkcjonowania Urzędu Miasta. W większości nie chciał ujawniać nazwisk, źródeł swoich informatorów, którzy mieli być jego inspiracją do tworzenia banerów.
Tłumaczył, że sporo informacji czerpał z Biuletynu Informacji Publicznej. Wielokrotnie pytał o swój baner, który został zabrany przez policję, wniósł o przesłuchanie szefa biłgorajskiej prokuratury. - Uważam, że ściągnięcie baneru z prywatnej posesji to było złodziejstwo! Tak robili prokuratorzy na Białorusi, w Polsce 40 lat temu i teraz w Biłgoraju! - mówił przed sądem. Mówiąc o umieszczonym na banerze punkcie dotyczącym żądania łapówki za powstanie firmy na terenie miasta, powoływał się na informacje od znajomego policjanta. Opowiadał też o przetargu na ul. Spokojną, który został po miesiącu unieważniony, a wygrał go kolega Borowca. Borowiec jest przekonany, że powodem była chęć zmiany firmy przez Rosłana. - Skąd wziął pan informacje? - dopytywała sędzia. - Kolega mi powiedział, ale nie życzy sobie, by wzywać go na świadka - mówił Borowiec. Sugerował, by sąd zawnioskował o dokumentację przetargową do UM. Wniosek poparł pełnomocnik Rosłana. Borowiec opowiadał o swoich działaniach. (...)
Więcej o sprawie tylko w najnowszym papierowym wydaniu Nowej Gazety Biłgorajskiej. Od wtorku w kioskach, sklepach i punktach kolportażu w cały powiecie biłgorajskim.
reklama
reklama
reklama
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE
reklama
Komentarze (0)