kolportaż baner główny

- Reklama -

- Reklama -

Nasza córka nie żyje, ale my się nie poddamy

Padał lekki deszcz, było ciemno, jezdnia była śliska. Agnieszka szła ulicą z koleżanką nieoświetlonym odcinkiem jezdni, nie miała odblasków, a na dodatek korzystała z telefonu. Przez to nie usunęła się, gdy nadjechał samochód. Czy całe to zdarzenie tak przebiegało? Rodzina nie widzi tego w taki sam sposób jak biegły.

- Reklama -

Do wypadku doszło 29 grudnia 2018 r. około godziny 17.20. W wyniku poniesionych obrażeń zginęła 15-letnia Agnieszka Buńko. Szła wraz ze znajomą do kolegi. Do domu już nigdy nie wróciła. – Zarzucamy jej pełną winę za swoją śmierć. Nikt inny nie był winien, bo nie miała odblasków? – pytają rodzice. Od 1 września 2014 roku piesi muszą nosić elementy odblaskowe po zmroku i poza terenem zabudowanym. Agnieszka szła w oświetlonym terenie zabudowanym bez chodnika, prawidłową stroną jezdni.

Nie obserwowała wystarczająco drogi, bo jak mówiono, „pewnie była zapatrzona w telefon”. Niestety, obecnie takie zachowania to plaga i to nie tylko wśród młodzieży. Jednak nie w tym wypadku. – Telefon Agnieszki był przy niej cały czas, podczas wypadku i w karetce, ale tylko dlatego, że cały ten czas znajdował się w kieszeni jej kurtki, a nie w dłoni – mówili rodzice.

toyota Yaris

Jest to dla nas bardzo krzywdzące, że nikt nie chce nam pomoc, w pełni zrozumieć, co tam się tak naprawdę stało. Jest tak wiele pytań, na które nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Organy śledcze z nami nie współpracują w takim stopniu, jak byśmy tego potrzebowali. Tam zginęła przecież nasza córka. Chcemy, żeby tę sprawę przejął i przeanalizował ktoś inny, spojrzał świeżym okiem. Biegły z zakresu ruchu drogowego, mający znaczący głos w tej sprawie, ma aż 78 lat. Czy osoba w takim wieku jest w stanie w pełni pełnić swoją funkcję? Jeśli przerasta kogoś ta sprawa, to niech pozwoli zająć się nią komuś innemu, prosimy. My na pewno się odwołamy. Jest to dla nas wielka tragedia – mówi Tadeusz, ojciec zmarłej Agnieszki.

– Z jaką prędkością jechał kierowca mazdy? Nikt tego dokładnie nie ustalił, dane są różne – zauważają rodzice. W aktach sprawy czytamy, że kierowca „jechał trochę więcej niż pozwalają na to przepisy”, ale co to oznacza? – Ślady na drodze, samochodzie i zmasakrowanym ciele Agnieszki wskazują, że nie była to prędkość trochę ponad przepisowa – podkreślają rodzice. W protokole zdarzenia przytoczono książkę Wypadki drogowe – Vademecum biegłego sądowego„, wydaną przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. „Przy uderzeniu w dorosłego pieszego samochodem średniej wielkości np. Volkswagen Passat z prędkością 30-50 km/h uderzenie głową następuje w pokrywę silnika, nie dochodzi zazwyczaj do rozbicia szyby przedniej”.

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

W tym tragicznym wypadku ważąca zaledwie 48 kg Agnieszka nie uderzyła w pokrywę silnika, lecz w szybę. Jej ciało leżało prawie 20 metrów dalej w przeciwległym rowie, a protokół mówi jasno: „kierowca nawet nie hamował”. Uzasadnia to tym, że „nie widział dziewczynek”. Stwierdził również, że „mijał się w momencie uderzenia z pojazdem jadącym z naprzeciwka”. Natomiast kierowca drugiego samochodu mówił, że „nie widział momentu zderzenia, jedynie usłyszał huk i manewry kierującego samochodem, który gwałtownie skręcił w lewo w kierunku pasa, którym to on jechał. Po wykonaniu manewru kierujący pojazdem zatrzymał się praktycznie w równi z jego samochodem”.

– Dlaczego kierowca mazdy uważa, że w momencie uderzenia w Agnieszkę wymijał się z nim? Jeżeli w momencie uderzenia w Agnieszkę kierowca mijał się z innym pojazdem, to dlaczego nie odnaleziono świadka, który był w centrum zdarzenia w drugim samochodzie? – zastanawiają się najbliżsi zmarłej.

Ja zeznawałem już na policji. Wszyscy, którzy zatrzymali się na miejscu zdarzenia lub tam przyszli, mówili że obrażenia i stan samochodu wskazywały, że kierowca jechał ponad 100 km/h, czyli zwykli ludzie, którzy tam byli i widzieli, jak to wyglądało, tak sądzą, a specjaliści trzymają się wersji, że było to między 50 km/h a 60 km/h? Miejsce, w które uderzyła moja córka, było na kancie blachy. Ja wiem, że blacha jest tam tak gruba, że młotem można tam uderzać, żeby ją wgiąć, a moja córeczka była taka drobniutka… – opowiada Tadeusz, ojciec zmarłej Agnieszki.

O uniewinnieniu kierowcy pisaliśmy we wcześniejszym artykule (poniżej):

Dziewczynka zginęła, sprawca uniewinniony

- Reklama -

6 Komentarze
  1. fadi mówi

    jeżeli do uderzenia doszło na jezdni to nie ma o czym mówić,odsyłam do ustawy

  2. John mówi

    Pomodle sie za spokoj duszy Agnieszki i za jej rodzicow i jej bliskich ktorym lzy plyna ciagle i nie chca przestac.

  3. Adam mówi

    Walczcie do końca nie poddawajcie się!!! Mam nadzieje ze kierowca poniesie odpowiednie konsekwencje.

  4. Miki mówi

    Tak to bywa że najlepiej zrzucić winę na nieżyjącego

  5. Michał mówi

    Jeśli nikt nie pomoże to jedyna opcja zostaje Uwaga po Uwadze.

    1. janek_porażka mówi

      biłgorajski biegły popisał się już przy niejednej sprawie dziwie się żę rodzice pokrzywdzeni w ostatnich latach nie złożą pozwu

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.