- Reklama -

- Reklama -

Bronię Rudy Zagrody

- Reklama -

Doprecyzuję, tej koło Soli i tej, w której żyłem przez 9 pierwszych lat z wyłączeniem okresu uwięzienia Na Majdanku i późniejszego pobytu w niemieckich obozach pracy. A poruszył mnie obecny problem jej mieszkańców opisany skrótowo przez niniejszą gazetę, przed tygodniem. Okazuje się, że Ruda Zagrody dalej jest zagrodzona dla niektórych jej mieszkańców chcących przez nią przejechać. Tak jak kiedyś, tj. za czasów mego dzieciństwa. Czyli przejechać mogli tylko niektórzy. Jakby istniał podział na swoich i obcych, opierając się bardziej na zwyczaju, niż na starym prawie własności, a nawiązywanie obecne do niego wg mnie jest wątpliwe, z uwagi na długoletnie zasiedzenia, ale może nie przez wszystkich obecnych mieszkańców. A przecież prawo do koniecznych przejazdów i dojazdów do domostw gwarantuje nam Konstytucja, a tu, w przypadku Rudy Z., jest ona pomijana. A ja ten problem przejazdów przez Rudę znam z dzieciństwa, z lat czterdziestych, i to nawet w szczegółach i mogę oficjalnie poświadczyć tamte praktyki, kto jeździł po czyim, bo wtedy też ten problem był utrudnieniem dla tej wioseczki, a nawet dotykał sąsiednich miejscowości, takich jak Ruda Solska, a nawet Budziarze, ale był to problem cichy, co najwyżej szemrany, bo nie było wtedy zwyczaju, by poskarżyć się władzy /ongiś była to Gmina Sól/, że przez Rudę tę nie mógł każdy przejechać drogą publiczną /?/, szczególnie z południa na północ, np. jadąc na skróty do Soli, do której bez przeszkód można było dojechać – owszem, ale aż przez Wólkę Dereźniańską! Obserwowałem te dolegliwości z okien domu rodzinnego znajdującego się w „centrum”, jakby na skrzyżowaniu, przy obecnej kapliczce, tylko wspomnę, że ufundowanej przez mego ojca. Wszystkiemu było winne niezręczne rozczłonkowanie domostw i brak jakiegokolwiek planu dróg. Każdy jechać mógł legalnie tylko po swoim, a jak dalej to trzeba było przyjaźnić się z sąsiadami, a było ich wtedy co prawda tylko 15. ale mimo to można było ich przyporządkować do kilka części; część północną z Warcholikiem, Rzeźnikiem i Rojem, część zachodnią z Pieckiem, Czubkową, Wilkoską i dwoma pustkami po Tworkach i Niziach, którzy zaraz po wojnie wyjechali na Ziemie Zachodnie z uwagi, jak to wtedy mówiono, na ich niemieckie zapatrywania w czasie wojny. Nawet Była też strona południowa z Lelonkiem, Koszarnym i Golikiem i część środkowa z Adamkiem, dwoma Kowalami, tzn. moi rodzice i dziadkowie oraz Zygmunt, Blacha jeden i Blacha Jędruszek drugi oraz samotnie mieszkająca siostra Jędruszka – Franka. Moja rodzina miała jednak dojazd niekwestionowany do Soli drogą nad rzeką, przez Warcholikowe. Nie wiem tylko, czy było to uregulowanie formalne, czy też była tylko taka praktyka od dawien dawna. I tak mogę przypuszczać, bo moi przodkowie zamieszkiwali już w Rudzie Zagrody od co najmniej 1868 r. i mam na to dowody, o czym później. W pobliżu mostu na rzece, droga ta miała trudną do pokonania „agrafkę” z uwagi na dużą różnicę poziomów i brak niezbędnego miejsca do skrętu, co dla załadowanego zbożem wozu konnego kończyło się nierzadko wywrotką. Teraz zauważyłem, że tę drogę w międzyczasie wyprostowano, zmniejszając stromość górki i prowadząc ją nad samą rzeką. Wiec wydawać by się mogło, że to rozwiązanie nie powinno być kontrowersyjne, jako że ta droga istniała tu jakby zawsze. Więc w czym problem obecny skoro tak kiedyś było? Skąd się biorą obecne nieporozumienia, zważywszy, że kiedyś cała „górka” zajęta była na tę drogę? Być może nie było to wyraźnie określone na mapach, a swoją drogą, nikt o jakiś mapach dróg na Rudzie nie wspominał. Pamiętam, że tą drogą, nad samą rzeką, jeździli także obcy, np. Mielechy i Blachy z Budziar, bo byli oni krewnymi Blachów z Rudy Zagrody, którzy im ten przejazd umożliwiali przez swoje podwórko. Była też ścieżka dla rowerów i motocykli na kierunku od Rudy Solskiej do Soli. Najpierw po gruncie Rojów, później przez własność moich rodziców i dziadków, a dalej polem Warcholika aż do mostu, i z niej korzystali wszyscy bez żadnych ograniczeń. W ogóle wioska Ruda Zagrody to swoista zapomniana kolonia pod względem wewnętrznej komunikacji. Każdy jej mieszkaniec musiał uwzględniać nie zapisane zaszłości, które naówczas zastępowały prawo, a mimo to otwartych konfliktów ja nie pamiętam. Ruda Zagrody ma swoją bogatą historię. Odsłonił ją biłgorajski historyk – Piotr Flor, który odtwarzał drzewo genealogiczne moich przodków. Ta Ruda Zagrody nazywała się w XVIII w. Zagrodami Rudziańskimi, co też kojarzyć się może z zagrodzonymi przejazdami. I tak mogło być, jako że mieszkańcy tej Rudy zamieszkiwali tylko tereny wyniosłe nad okoliczne bagna i trzy strumyki, bardzo zasobne wiosną w wodę, co utrudniało przejazdy. Dziś trzeba się ponownie porozumieć, a Gmina ma obowiązek w tym pomóc.
Biłgorajczyk, e-mail; naj-lawok@wp.pl

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.