kolportaż baner główny

- Reklama -

- Reklama -

Biłgorajacy, którzy ratowali Żydów

- Reklama -

Bezpośrednio przed wybuchem I wojny światowej Biłgoraj liczył 11 173 mieszkańców, w tym 5595 Żydów. W 1939 r. liczba mieszkańców Biłgoraja wynosiła 8270 osób, w tym Żydów 5010.
W grudniu 1939 r. niemiecki starosta powołał w Biłgoraju Radę Żydowską (Judenrat), prezesem był Szymon Bin. Rada była organem niezależnym od zarządu miasta i burmistrza, podlegała bezpośrednio staroście powiatowemu.
Zaczęła się eksterminacja narodu żydowskiego. Niszczono i bezczeszczono bożnice. Burzono cmentarze, pomniki i nagrobki (maceby), których Niemcy użyli do budowy dróg i chodników. Rosnące na cmentarzach wiekowe dęby wycięto i wywieziono do Rzeszy.
Żydzi pracowali przy wyrębie drzewa w lasach i na budowach. Pierwsze wysiedlenie ludności żydowskiej nastąpiło w kwietniu 1941 r., a następne po roku. Wówczas 220 osób wysiedlono do Tarnogrodu. 2 listopada 1942 r. okupanci przeprowadzili akcję biologicznej zagłady Żydów pod kryptonimem "Operacja Reinhard". Ulica 3 Maja zamieszkana w większości przez Żydów usłana była trupami, a także szosa z Tarnogrodu i Krzeszowa. Wielu poniosło śmierć w czasie przemarszu kolumny do Zwierzyńca (21 km). Stąd odbył się transport koleją do obozu zagłady w Bełżcu, skąd nie było powrotu. Ogółem Niemcy wymordowali ok. 4 tys. biłgorajskich Żydów. Wielu Polaków, ryzykując życiem własnym i swoich rodzin ukrywało Żydów, udzielając im pomocy (pisałem o tym w NOWej nr 50 z 16 grudnia 2008 r.). Znana przed wojną biłgorajska rodzina: Paweł i Wiktoria Trzcińscy przechowywali Chaskiela Kandla i Dawida Szlafroka z rodzinami. Niemcy prawdopodobnie na skutek donosu ujawnili ten fakt. Wyprowadzili rodziny żydowskie z ukrycia i rozstrzelali. Państwa Trzcińskich aresztowali i po przejściu gehenny tortur w więzieniu przy ul. Zamojskiej i w budynku gestapo Paweł i Wiktoria Trzcińscy zostali rozstrzelani na placu pana Łypa przy ul. Zamojskiej. Została mała Gabrysia, której udzielili pomocy pani Kucharska, Stanisław Adamczyk, Janina Jabłońska. Gabrysią Trzcińską (obecnie pani Gorzant zamieszkała w Józefowie) opiekowała się pani Jabłońska w Lublinie, siostry urszulanki z legendarną szarytką siostrą Ledóchowską w Warszawie. Po ciężkich przeżyciach (powstanie warszawskie) i wielu zmianach adresów wylądowała w Biłgoraju, gdzie zastała swój dom zupełnie spalony. Była tu siedziba gestapo, a ruinę wykupił pan Ardylewski i Gabrysia miała pieniądze na studia.
Pięcioro młodych Żydów ukrywał 2 lata (do końca wojny) leśniczy Jan Mikulski. Byli to: Ryfka Wajnberg, która uciekła z transportu do Zwierzyńca w listopadzie 1942 r. Wówczas miała 7 lat. 10 lat miała sierota przygarnięta przez pana Mikulskiego w maju 1942 r. o imieniu Małka Wakslicht. Chaim Rozenbaum (18 l.) w sierpniu 1944 r. wstąpił do I armii Wojska Polskiego. Poległ pod Kołobrzegiem. Perla Rozenbaum (22 l.) i Bencion Rozenbaum (40 l.) wyemigrowali do Izraela.
Warto dodać, że ukrywający się Żydzi byli otoczeni troskliwą opieką całej rodziny państwa Mikulskich. Inż. Mikulski po studiach w Wiedniu biegle władał językiem niemieckim. Zatrzymujących się "na popas" oficerów niemieckich gościł w swojej leśniczówce na Woli, a w pobliskiej ziemiance ukrywał pięcioro Żydów. Przeżyli wojnę dzięki rodzinie Polaków, którzy otrzymali medale "Sprawiedliwy wśród narodów świata" i zasadzono im drzewo wdzięczności w Jerozolimie.
Samuel Atzmon Wircer – kuzyn Ryfki Weinberg to częsty gość naszego miasta. Tu się urodził i tu chodził do szkoły. Obecnie jest reżyserem i aktorem w Tel Awiwie. Utrzymuje bliskie kontakty z biłgorajaninami, szczególnie córką Jana Mikulskiego – Danutą Renk.
I na zakończenie cytat z książki noblisty I. B. Singera "Dzień przyjemności" świadczący o przywiązaniu i uwielbieniu naszego miasta: "(…) W miasteczku panował błogi spokój, jakiego nigdy wcześniej nie zaznałem, pachniało świeżym mlekiem i dopiero co rozczynionym ciastem. Wojny i nędza wydawały się być daleko stąd. Dom dziadka, stary, zbudowany z pobielanych bali, o dachu porośniętym mchem i z ławą pod oknami, znajdował się w pobliżu bóźnicy, mykwy i przytułku dla ubogich. Ciotka poczęstowała nas ciastem z suszonymi śliwkami, które smakowało jakby je upieczono w raju (…) Marzyłem, aby móc tutaj zostać na zawsze (…)".
 
Kazimierz Szubiak

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.