- Reklama -

- Reklama -

Batalia o bezpańską sukę

- Reklama -

Sprawa zaczęła się w połowie września, kiedy to Barbara Zawadzka dowiedziała się, że po wsi błąka się suczka. Zwierzę prawdopodobnie zostało porzucone i od kilku tygodni było dokarmiane przez mieszkańców. Afera rozpętała się na dobre, kiedy suczka weszła w okres rui i została zaszczeniona.
Losem psiaka przejęła się mieszkanka Łukowej i Barbara Zawadzka z Biłgoraja. Jednak, jak piszą w liście do naszej Redakcji, napotkały one dość duży opór ze strony urzędników, którzy, zdaniem pań, powinni zająć się tą sprawą. Tak tę sytuację opisuje pani Barbara: "Około tygodnia temu we wsi Łukowa zauważyłam wychudzoną, bezpańską sukę. W trakcie rozmowy z mieszkanką wsi dowiedziałam się, że psa wyrzucono z samochodu kilka dni wcześniej. Suka miała wtedy cieczkę. Biegała i ciągle biega luzem, była dokarmiana przez dzieci mieszkańców wsi. Jedna z pań, z którymi rozmawiałam, powiedziała, że chętnie przygarnęłaby sunię, ale nie w sytuacji, gdy ta jest ciężarna. Kontaktowała się w tej sprawie z Gminą Łukowa, ale tam odmówiono jej sterylizacji i w tej sytuacji pani nie zdecydowała się przyjąć ciężarnej suki. W związku z tą sytuacją postanowiłam zawiadomić Urząd Gminy o porzuconym psie, aby można go było zabrać do schroniska.
11 września rozmawiałam z sekretarzem gminy panem Pokarowskim i powiadomiłam go o sytuacji, powiedziałam również, że jeśli będzie trzeba, mogę wskazać miejsce pobytu suki. Pan Pokarowski poprosił mnie, abym zadzwoniła później, gdy będzie dostępny Wójt Gminy. Gdy zadzwoniłam po raz drugi, we wskazanym czasie, pan Pokarowski powiedział, że nie wie co w tej sytuacji zrobić, że "urzędnicy nie będą przecież psa łapali" i że skoro nie jestem mieszkanką gminy, to nie powinnam w ogóle do nich dzwonić, a on "nie musi rozmawiać z takimi interesantami jak ja". Oględnie rzecz ujmując, nakrzyczał na mnie przez telefon, a następnie rzucił słuchawką. Nigdy nie spotkałam się z takim traktowaniem petenta przez urzędnika państwowego.
12 września kolejny raz zadzwoniłam do Urzędu Gminy, telefon odebrał Wójt Gminy. Nie chciał jednak ze mną rozmawiać, nie pozwalał mi dojść do słowa, stwierdził, że nie interesują go "moje psy", że "psy nie mają tabliczki, że są bezpańskie" i żebym więcej do niego "nie wydzwaniała". Dodam, że to była moja pierwsza i ostatnia rozmowa z wójtem, nigdy wcześniej do niego nie dzwoniłam. Nie udzielił mi żadnych informacji, nie przekierował do kompetentnej w tej sytuacji osoby, usłyszałam tylko, że nie będzie ze mną rozmawiał, i że mam "złożyć wniosek", a porozumiewać się z gminą mogę TYLKO na piśmie. Nie wiem do kogo i w jakim celu miałabym składać powyższy, wspominany przez wójta wniosek, ani o co miałabym wnioskować. Chciałam tylko zawiadomić Urząd Gminy o pobycie bezpańskiej, szczennej suki na terenie wsi Łukowa.
W chwili obecnej suka, o której mowa w dalszym ciągu przebywa na terenie wsi, jest ciężarna, jak również najprawdopodobniej nieszczepiona przeciw wściekliźnie. Wkrótce na terenie gminy pojawi się gromadka zdziczałych, również nieszczepionych szczeniaków. Urzędnicy Gminy Łukowa nie widzą w tym problemu."
Pani Barbara w swoim piśmie powołuje się na ustawę o ochronie zwierząt, która mówi, że zapewnianie opieki bezdomnym zwierzętom oraz ich wyłapywanie należy do zadań własnych gmin. Poprosiła także gminę o udzielenie informacji, czy gmina podjęła jakąkolwiek uchwałę w sprawie przyjęcia opieki nad zwierzętami bezdomnymi i zapobieganiu bezdomności zwierząt, jakie były koszty związane z tym i kto na terenie gminy wyłapuje bezdomne zwierzęta. Zawiadomiła także Urząd Marszałkowski, Inspektorat Weterynarii w Biłgoraju i media.
Urzędnicy widzą sprawę inaczej. – Incydent zgłoszenia, jaki miał miejsce 11 września, miał charakter niestosownego i natarczywego zachowania się co najmniej dwóch osób, które w odstępach kilkuminutowych żądały informacji, co zrobiono z porzuconym psem. Nie słuchały naszych sugestii, że sprawa została zgłoszona naszym służbom komunalnym, które najpierw muszą zlokalizować psa, a potem ewentualnie zlecić odpowiednim służbom odłowienie go. Stąd stwierdzenie, że "to nie urzędnicy są do wyłapywania psa", są jak najbardziej stosowne – napisał w odpowiedzi wójt gminy Łukowa Stanisław Kozyra. Wójt także zaznaczył, że sposób, w jaki osoby zgłaszające telefonicznie bezdomnego psa domagały się niemożliwych do wykonania natychmiastowych działań, poddały w wątpliwość ich dobre intencje, a przybyłe na miejsce służby psa nie zlokalizowały. – Od kilku lat Rada Gminy Łukowa podejmuje uchwały w sprawie "Programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi". Gmina posiada także podpisaną umowę z gabinetem weterynaryjnym Marian Klejment z Łukowej. Umowa ta nie obejmuje sterylizacji bezpańskich psów. Te zabiegi mogą być wykonywane tylko w schroniskach dla zwierząt. Stąd nasza odmowa sterylizacji w innym miejscu – informował dalej wójt gminy. 
Jak pisał wójt, wyłapywanie bezdomnych zwierząt na terenie gminy odbywa się w miarę potrzeb. Usługi te wykonuje firma z Zamościa. Natomiast opiekę nad takimi zwierzętami zapewnia schronisko dla bezdomnych zwierząt w Zamościu. Samorząd ma podpisaną w tym zakresie umowę. Wylicza, że w 2016 roku na terenie gminy został złapany i umieszczony w schronisku jeden pies, a w 2017 roku – dwa. Natomiast koszty utrzymania zwierząt w schronisku w 2016 roku wyniosły 3621 zł, a w 2017 – 5736 zł.

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.