- Reklama -

- Reklama -

Żyjmy bez resocjalizacji

- Reklama -

Zauważmy, temat resocjalizacji stał się ostatnio w mediach nadzwyczaj nośny i często używany, jakby wcześniej był zapomniany, jakby nie zachodziła wtedy potrzeba jego poruszania. A może ten temat był celowo unikany i omijany, żeby powstało wrażenie, że problem reedukacji w odosobnieniu w więzieniu nie istnieje? Nagle, po jakże okrutnym mordzie recydywisty Stefana W. zauważono, że z resocjalizacją w Polsce jest tragicznie, szczególnie z tą w więzieniach, że nie spełnia ona oczekiwań, a nawet zamiast czynić dobro, czyni zło, mówiąc kolokwialnie. Z więzienia wychodzą ludzie jeszcze bardziej zdeprawowani, a niektórzy nawet umyślnie dokonują kolejnego przestępstwa, by ponownie i to z ochotą tam wrócić, bo, jak niektórzy z nich mówią, tam jest lepiej niż na wolności. Można zapytać, czy taka resocjalizacja jest w ogóle sensowna, nie mówiąc już o jej kosztach. To oskarża, według mnie, obecny system resocjalizacji nie tylko więziennej dla dorosłych, ale i tej początkowej dla dzieciaków do 14. roku życia, i tej nieletniej do 17. roku, jak również tej młodocianej do lat 24. Pojawiły się gremialne narzekania na system, ale korygować aspołeczne zachowania należy jeszcze długo przed więzieniem.

Mnie jeszcze nie resocjalizowano i chyba już nie zdążą z uwagi na mój wiek i na moje przyzwyczajenia do respektowania prawa. Więc mogę sobie bezpiecznie trochę powspominać swoją przeszłość i przypomnieć sobie zdarzenia, które mogły mnie zaprowadzić na ścieżkę przestępczą, a więc i na resocjalizację w zakładach zamkniętych. Niech to, co napiszę, będzie ostrzeżeniem dla innych, żeby przyhamowali szczególnie młodzieńczą fantazję, kiedy można jeszcze w porę wycofać się z przyjętego nieodpowiedzialnego stylu życia.

Mulawa wybory do 05.04.2024

Przyznam się. Ja też święty nie byłem i też ocierałem się o czyny karalne, ale zawsze ze szczęśliwym epilogiem, bo zawsze potrafiłem się sam zresocjalizować na czas, jakby intuicyjnie. Miałem i szczęście, i opamiętanie. A jak broiłem? W wieku 18 lat, jeszcze przed studiami, rozpierała mnie duma, grałem w III-ligowej Ładzie, miałem dziewczyny, zaglądałem do kieliszka dla rauszu, jeździłem wyróżniającą się pannonią w porze wieczornej bez świateł, żeby trudniej było milicji mnie zatrzymać. Jeździłem więc bezmyślnie, mogłem się zderzyć z kimś lub czymś i zrobić krzywdę i komuś, i sobie, a epilogiem mogło być więzienie i ta nieszczęsna resocjalizacja, choć pobyt w więzieniu nie zawsze spowodowany jest wybrykiem i umyślnym łamaniem norm życia społecznego. Bywają przecież zdarzenia nagłe, np. tragiczne w skutkach zdarzenia drogowe, kiedy, nawet będąc niewinnym, można być skazanym za nieumyślność.

Skąd się wziął taki tytułowy temat? Powiem tak, tytuł jest tylko życzeniem, a odpowiedź opieram na obserwacji zdarzeń z życia, szczególnie po gdańskim mordzie, gdy recydywista po resocjalizacji stał się jeszcze bardziej psychicznie zdeformowany i zdeterminowany do następnego okrutnego przestępstwa i to bez jakiegokolwiek zawahania i współczucia dla ofiary. To poruszyło mnie aż do szpiku kości, czyli głęboko i sceptycznie. Zapytam więc, czy nie lepiej byłoby, gdyby takich sprawców mordu karać śmiercią i to w krótkim czasie, jako że wszystko jest tu znane, bo działo się na oczach kamer, a sam sprawca był wszystkiego świadom. Uważam, że takich sprawców nie należy już resocjalizować, bo on na to już nie zasłużył. Więc co nam zostało? Tylko odpowiednia profilaktyka i skuteczniejsze socjalizowanie zamiast resocjalizowanie po przestępstwie w zakładach karnych, gdzie obecnie przebywa około 80 tys. skazanych i zatrzymanych, a ich średni czas skazania to 48 miesięcy. To bardzo długi okres, który wcale nie gwarantuje sukcesu wychowawczego i jakże obciąża nasz budżet. Więzienia to teraz przede wszystkim miejsca odosobnienia a nie resocjalizacji i tak należałoby je traktować.

Pamiętam, jak mój ojciec wrócił w 1955 r. z więzienia po rocznym pobycie za prowadzenie rzemiosła (takie były czasy!!!) i imponował na lewo i prawo niespotykanymi przekleństwami, co odbierane było przez jego kolegów, niestety, z pełnym uznaniem. Jego w więzieniu specjalnie nikt nie resocjalizował, tam była swoista subkultura i z nią wrócił do domu. Ale przywiózł też niespotykane gry-zabawy, tzw. „mydło”, układanki kostek, „pchełki” – guziczki do trafienia na płytki talerzyk i denerwujące „drgawki”, takie patyczki z różnymi końcówkami do odrzucania. Zabawy te przez krótki czas miały nawet powodzenie na tzw. wieczorkach – spotkaniach towarzyskich. Mnie i moim kolegom to podobało się też. I to był jedyny przykład pozytywnej resocjalizacji ojca. Obecnie w więzieniach króluje telewizor, a oglądane programy, niestety, skutecznie nie resocjalizują.

Dodaj szybkie ogłoszenie drobne na naszym portalu:

Biłgorajczyk, naj-lawok@wp.pl

- Reklama -

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Nowa Gazeta Biłgorajska nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.